Kto
dziś nie ma konta na Facebook’u-ten nie istnieje… Zgadzacie się? Czy też nie?
Ale… Nawet i uzależnienie-uzależnieniem, a przesadyzm-przesadyzmem. Trafiłam
ostatnimi czasy na garstkę niezwykle ciekawych dodatków, zainspirowanych
właśnie tym serwisem… I sama już nie wiem… Kliknąć im „LUBIĘ TO!”, czy może
przejść obok niech obojętnie?
Sama nie wiem, czy chciałabym włożyć coś w ten deseń na
szyję… A czemu? Dla mnie ten „wisiorek” jest kompletnie bez wyrazu (już pomijam
fakt, że-w żadnym wypadku-nie może uchodzić za elegancki dodatek).
Ten wisiorek… Jest już chociaż mniej natrętny (a z daleka
nie widać napisu, więc można go ubrać już bardziej swobodnie i bez większej
obawy o opinie innych. Poza tym… Pasuje do lekkich, casualowych stylizacji, hm…
np. trampek i koszuli).
Patrzę na tę poduchę i stwierdzenie: „Mam Facebook’a nawet w
łóżku”-nabiera zupełnie nowego znaczenia! A-jak widać-nie musi to oznaczać
trzymania laptopa na kolanach w sypialni.
Była poduszka-czas na kubek? Niektórzy zamieszczają na nim
zdjęcie bliskiej osoby, ale czemu nie gratyfikować w ten sposób serwisu, który
dla niektórych jest już stylem życia?
No... Akurat takie pieczątki chciałabym mieć! Ile łatwiejsze byłoby życie, gdybym-po prostu-mogła oznaczyć każdą rzecz, która mnie otacza? Żadnych... Dodatkowych komentarzy, tylko proste działanie-przyłożyć, nacisnąć i już!
Może i ten zegarek nie jest jakoś szczególnie cudowny, ale... Na uwagę zasługuje napis, który go "przyozdabia". Uważam, że to dobrze, iż te gadżety nie posiadają tylko pozytywnego wydźwięku.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz